-Ja... Nie mogę...- jąkam się i wybiegam z jego mieszkania.
Czemu to zobaczyłam? Co to w ogóle było? Czy ja naprawdę całowałam się z ...Gray'em?! Czemu ja na to pozwoliłam?! Przecież ja go nie koch... Dlaczego to nie może przejść przez moje gardło?
-Okłamujesz samą siebie- słyszę szept tuż przy moim uchu.
-Co?- rozglądam się. Nikogo nie ma.
-Ty go kochasz- znowu ten głos.
-Nie prawda!- krzyczę.
-On ciebie też kocha. Nie zmienisz tego- cały czas mówi.
-Zamknij się!!!- wrzeszczę. Ze zmęczenia upadam na podłogę. Po moich policzkach spływają łzy. Czerone krople zabarwiają ulice.
-Kuro?- ten głos- Daijobu desu ka?
-Wszystko dobrze Happy- odpowiadam.
-Happy gdzieś ty polazł?! Ja ci... Co się stało, Kuro?- teraz jeszcze Natsu.
Ledwo wstaję na nogi. Nie podnoszę jednak twarzy.
-Nic. Ja już pój...- chcę iść, ale czuję jak tracę grunt pod nogami.
-Kuro!- słyszę i zaraz ogarnia mnie ciemność.
~Punkt widzenia Natsu~
-Kuro!- krzyczę i łapię dziewczynę w ostatniej chwili. Patrzę na jej twarz. Ciągną się po niej dwie, czerwone smugi. Co jej się stało?
-I co my zrobimy, Natsu?- Happy ma łzy w oczach.
-Zabierzemy do nas. Jak się obudzi to powie nam co się stało. Nie martw się- odpowiadam i zaczynam powoli iść do domu. Po chwili widzę blondynkę o brązowych oczach.
-Cześć Lucy- mówię.
-O! Hejka Nat... Co jej się stało?
-Nie wiem. Chodźmy do mnie. Tam zaczekamy, aż się obudzi.
Dochodzimy do domu. Kopnięciem otwieram drzwi.
-Jezu, Natsu! Czy ty wiesz co to znaczy "porządek"?!
-Ale o co ci chodzi, Lucy?
-O to, że tutaj jest syf!!!- blondynka robi się cała czerwona na twarzy.
-Aaaa... Tutaj tak zawsze jest!- zamiast mnie odpowiada Happy.
Podchodzę do kanapy, zrzucam wszystko co się na niej znajduje i kładę czarnowłosą.
-Ni nic... Chcesz herbaty, Lucy?- pytam.
~Sen Kuro~
Siedzę pod ścianą. Cały pokój jest we krwi. Każdy centymetr kwadratowy jest w czerwonym płynie. Słyszę kroki i głos:
"Już Księżniczka żyć nie będzie chciała,
Umrzeć przyjdzie jej w cierpieniach.
Samotna po wsze czasy będzie.
Łzy po jej twarzy spływają,
Szczęście mi to sprawia.
Księżniczko,
Nikt miłości nie okaże Tobie!
Inaczej umrze w sposób bolesny,
A ja będę płakał z radości!
Zginiesz Księżniczko!
Żyć nie będziesz chciała!
To moja klątwa na Ciebie została rzucona!
Jam jest sprawcą nieszczęścia twego!
A me imię brzmi...."
Nie słyszę jak mówi swoje imię.
-Kim jesteś?!- krzyczę. Ale on powtarza tylko cały czas te słowa.
Coraz więcej krwi. Czuję jak sztylet przebija mój brzuch. Coraz więcej krwi. Mam wrażenie, że tonę. Tonę w morzu krwi...
~Koniec snu~
~Punkt widzenia Kuro~
Budzę się z krzykiem.
-Kuro! Uspokój się! To tylko sen- czuję jak jakieś ramiona oplatują mnie. Od razu mi cieplej.- To tylko sen.
-Natsu...- po chwili uspokajam się- Arigato.
-Nie ma za co- chłopak cały czas się uśmiecha- Od tego są przyjaciele.
Odpowiadam mu nikłym uśmiechem.
-Powiedz co się stało? Wiesz... Zanim cię zobaczyłem- pyta Happy. Ja momentalnie spalam buraka.
-Powiem... Ale tylko Lucy- mówię.
-Co?! Czemu?!
-Bo tak chcę! Jakieś wąty?!- jestem rozdrażniona.
-Nie sir!- odpowiadają.
-Zostawcie nas na chwilę same. Proszę- już trochę uspokojona zwracam się znów do nich.
-Aye sir!- salutują i wychodzą mówiąc coś o okresie i wahaniach nastroju ...
-Słyszałam to!- krzyczę.
-To co się stało?- pyta nie pewnie blondyna.
-A więc...- i opowiadam jej całą historię łącznie ze snem.
Dziewczyna siedzi nie ruchomo. Po chwili jednak przytula mnie mówiąc:
-Współczuje ci.
Siedzimy tak przytulone dobre 5 minut. Chwilę przerywa jednak Happy.
-Już jesteśmy! Kuro, przyniosłem ci rybkę!- podlatuje do mnie i wręcz mi rybkę.
-Dzięki Happy- odpowiadam lekko rozbawiona.
-A widzisz Natsu? Miałem rację, że rybka jest dobra na wszystko!- ten kot powala mnie na kolana.
-Ja już pójdę do domu- mówię i zbieram się do wyjście.
-Odprowadzimy cię- proponuje Natsu.
-Jak chcecie- odpowiadam obojętnie i idę w stronę lasu.
Oczywiście zaraz obok mnie pojawia się cała trójka. Po 15 minutach jesteśmy pod moimi dzrzwiami.
-Wiecie... Jeśli chcecie możecie zostać na noc. Jest dużo miejsca i jedzenia.. - nie mogę dokończyć, bo od razu różowowłosy i niebieski futrzak wrzeszczą:
-JEDZENIE!!!- i wbiegają do kuchni.
-Z chęcią zostanę- uśmiecha się dziewczyna.
Wchodzimy powoli do środka. Czegoś mi tu brakuje...
-Raven!!!!- krzyczę.
-Łazienka!!!!- słyszę.
-Jedzcie co tylko chcecie- mówię i kieruję swoje kroki do łazienki.
Uchylam lekko drzwi.
-Raven co się stało?- pytam, gdy widzę jego twarz zalaną łzami.
-Oskar ze mną zerwał- odpowiada i z jego oczu wylewają się nowe potoki łez.
Przytulam go i głaszczę po włosach.
-No już... Ciiiii... Będzie dobrze- próbuję go jakoś pocieszyć.
-A wiesz co powiedział? " Było miło, ale się skończyło. Nie mogę być z tobą dłużej"!
-Ale dupek! Niech ja go dorwę to mu nogi z dupy powyrywam. Tak go urządzę, że go nawet matka nie pozna!
-Nie Kuro.
-Dlaczego?- nie wiem o co mu chodzi.
-Bo... Ja go kocham!- zalewa się nowymi łzami.
Ja pitole! Nigdy go nie zrozumiem.
-To chociaż się ogarnij. Mamy gości na dole- mówię, a on w trzy sekundy znowu wygląda jak młody bóg.
-To nie każmy im czekać- odpowiada i ciągnie mnie na dół.
-Ja jestem zmęczona... Idę spać- wyrywam mu swoją rękę i w pośpiechu prawie biegnę do pokoju, kładę się na łóżko i od razu zasypiam.
~Następnego dnia~
-Kuro, pora wstawać- ktoś lekko mną trzęsie.
-Jeszcze 10 minut- mruczę.
-O nie! Tak dobrze nie ma!- nagle czuję jak ktoś oblewa mnie lodowatą wodą.
-Cholera! Kto tak bardzo nie chce żyć, że mnie oblał?!- wrzeszczę.
-Wiesz ile razy powiedziałaś mi, że mnie zabijesz? A jeszcze tego nie zrobiłaś! Ty kłamczucho!- Raven śmieje się w głos.
-Pierdol się- mamroczę.
Podchodzę do szafy i biorę pierwsze lepsze ubrania. Szybko się przebieram... W łazience oczywiście! Czeszę i robię inne błahostki. Leniwie schodzę do kuchni.
-Mmmmm..... Co to?- pytam czując cudowne zapachy.
-Sama zgadnij- odpowiada mój najlepszy przyjaciel i zasłania mi oczy.
-To tak... Czuję... Wanilię.... Jagody... Mleko... Zboża... Raven, kotku czyżbyście zrobili amerykańskie naleśniki?- mówię zadziornie. Zaraz odzyskuję zdolność widzenia.
-Dobra jesteś!- blondynka jest pod ogromnym wrażeniem.
-Jak już być najlepszym w kuchni to pełną gębą!- mój banan na twarzy powala na kolana.
Jemy posiłek. Co dziwne jest cicho!
-Natsu?- pytam, gdy zauważam, że chłopak nie ruszył swojego jedzenia.
-Hmm?- jest jakoś dziwnie zamyślony.
-Dlaczego nie jesz?
-Nie jestem głodny.
-Jezus, MaRyja!- wrzeszczę.
-Kuro! Jezus nie ma ryja! Jezus ma twarz! (dop. od aut. Nie mogłam się powstrzymać! :) )- przerywa mi Raven.
Nie zwracam na niego uwagi. Podbiegam do różowowłosego i przykładam mu dłoń do czoła.
-Czy ty jesteś chory?- pytam zdziwiona.
-Nie, a dlaczego pytasz?
-TY NIE JESTEŚ GŁODNY- mówię.
-Po prostu się martwię... Możemy pogadać w cztery oczy, Kuro?
-Jasne. Chodź do ogrodu- odpowiadam z uśmiechem.
Idziemy krótką chwilę. Prowadzę go w najbardziej oddalone miejsce na posesji. Siadamy na staromodnej, drewniano- metalowej ławce.
-Więc... O czym chciałeś ze mną porozmawiać?- uśmiech nie schodzi z mojej twarzy.
-Wiesz... Chodzi o to, że chyba się zakochałem- mówi lekko zarumieniony.
-I w czym problem?- nie za bardzo to rozumiem.
-Bo.. Wiesz... Ja...Ona...
-No wykrztuś to z siebie!- śmieję się serdecznie.
-Bo w sumie... To takie dziwne, bo... Jak gdyby moje uczucia są podzielone.
-W jakim sensie?
-No bo wiesz... Jak zobaczyłem Lucy w tamtym mieście to moje serce jakby przyśpieszyło. Ale nie pierwszy raz tak się stało- jest trochę zmieszany.- W gildii też tak było. I ja nie wiem, które uczucie jest mocniejsze...
-To może opisz mi jak to się stało za pierwszym razem- mówię niepewnie.
-To... To nie było tak od razu. Już ją wcześniej znałem, ale dopiero po latach jak się zjawiła i zobaczyłem jej szczery uśmiech moje serce... Jakby chciało latać i śpiewać o tym jak jest szczęśliwe. A Lucy zobaczyłem w mieście, w tumie tych dziewczyn wzdychających do fałszywego Salamandra. I też się uśmiechnęła... Znowu to samo- na twarzy Smoczka zagościł mały uśmiech.
-Nie wiem... A obydwie to blondynki? Są do siebie podobne?- dopytuję się.
-Nie! One są zupełnie inne. Jak ogień i woda. Lucy to blondynka o brązowych oczach, a ta druga czarnowłosa o zielonych oczach- odpowiada niepewnie. Coś zaczyna mi lekko świtać.
-Czyli ta druga to..- nie kończę, bo on mi przerywa.
-Ty Kuro- dokańcza patrząc mi głęboko w oczy.
Gloria! Chwała niebiosom! Kara się skończyła!
Kuro: Nie krzycz błagam! Łeb mi pęka.
Co mnie to? A właśnie... Kuro Słońce! *wyciąga notes i kapelusz dziennikarza* Zdaj mi jakieś relację z tego wybuchowego trójkącika!
Kuro: Pierdol się!
Niestety nie mam z kim. Nie to co ty... *banan na gębie*
Kuro: *zarumieniona wychodzi z pokoju*
No nic... Postaram się wam wynagrodzić te dni rozłąki^^ Wiem, że ten "trójkącik" jest tandetny i przereklamowany, ale cóż... Po prostu za bardzo kocham tego Smoczka i Ekshibicjonistę! Jedna z moich licznych słabości... To do następnej notki^^ A i z góry przepraszam, ale ortografia, interpunkcja i te inne gówna nie są moją mocną stroną...
No kochana gratuluje skończenia szlabanu...
OdpowiedzUsuńI pojechałaś po bandzie w tym rozdziale...
Normalnie szok..
Natsu i Gray zakochani, ale wiesz niespodziewałam się że z Mrożonki taki odważny i doświadczony zwierzak miłosny. A Natsu taki grzeczny i ułożony... O.o
I co dalej...
A ten wiersz o księżniczce to już wogóle tyle pytań mi się nasuwa że masakra.
I co dalej...
Pozdrowionka^.^
z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział
i masę weny życzę.
Laxus: Shina opanuj się. Wdychaj powietrze.
OdpowiedzUsuńKurwa jak mam być spokojna ?! Zaraz zapierdolę Viviannie !
Laxus: Nigdzie stąd nie pójdziesz ! *przywiązuje ją do krzesła*
Kurwa jak możesz w takim momencie przerywać ?! No ja pier~ *Laxus ręką zasłania jej buzię*
Laxus: Dość tych wulgaryzmów !
Pan mądraliński się znalazł ! A ty to możesz ?!
Laxus: Ile ty masz lat, a ile ja ?!
Spierdalaj. -.-
Laxus: Co ja mówiłem ?!
Pff... Rozdział fajny, ten sen i ogólnie. <3 Tylko przerwałaś w takim momencie, no kur~
Laxus: Ty już bądź cicho ;-; Pozdrawiamy i życzymy weny !
~Laxus i Shi~ *Shina wali Laxus'a w łeb patelnią*
Pozbyłam się go ! *uśmiecha się idiotycznie*
~Shina i Laxus ;**
Błagam nie zabijaj!*błaga na kolanach*
UsuńKuro: Co ty się tak płaszczysz? Przed tym całym blondynem z dziwaczną blizną na oku!Straciłam do ciebie cały szacunek!
No weź Kuro! Nie obrażaj się!
Kuro: *wychodzi trzaskając drzwiami*
No cóż... Shina- chan to w następnym rozdziale na 100% mnie zabijesz... *pakuje swoje rzeczy* Jak to moja koleżanka mawia: "See you later aligejter!" *ucieka gdzie pieprz rośnie*
Lecę zobaczyć. I tak wszędzie Cię znajdę. xD I Kuro ma rację. Moja krew >_<
Usuń