poniedziałek, 8 lipca 2013

Rozdział 11 "Kuro! Jezus nie ma ryja! Jezus ma twarz!"

Jego ręce zjeżdżają coraz niżej. Czuję bijące od niego zimno. Czy ja tego chcę? Po chwili jego usta całują moją szyję. Czy ja go... kocham? Wplątuję dłonie w jego włosy. Nagle przed oczami widzę pokój pełen krwi i postać zmierzającą w moją stronę. Gwałtownie odpycham od siebie maga lodu. Patrzy na mnie zdziwiony.
-Ja... Nie mogę...- jąkam się i wybiegam z jego mieszkania.
Czemu to zobaczyłam? Co to w ogóle było? Czy ja naprawdę całowałam się z ...Gray'em?! Czemu ja na to pozwoliłam?! Przecież ja go nie koch... Dlaczego to nie może przejść przez moje gardło?
-Okłamujesz samą siebie- słyszę szept tuż przy moim uchu.
-Co?- rozglądam się. Nikogo nie ma.
-Ty go kochasz- znowu ten głos.
-Nie prawda!- krzyczę.
-On ciebie też kocha. Nie zmienisz tego- cały czas mówi.
-Zamknij się!!!- wrzeszczę. Ze zmęczenia upadam na podłogę. Po moich policzkach spływają łzy. Czerone krople zabarwiają ulice.
-Kuro?- ten głos- Daijobu desu ka?
-Wszystko dobrze Happy- odpowiadam.
-Happy gdzieś ty polazł?! Ja ci... Co się stało, Kuro?- teraz jeszcze Natsu.
Ledwo wstaję na nogi. Nie podnoszę jednak twarzy.
-Nic. Ja już pój...- chcę iść, ale czuję jak tracę grunt pod nogami.
-Kuro!- słyszę i zaraz ogarnia mnie ciemność.

~Punkt widzenia Natsu~

-Kuro!- krzyczę i łapię dziewczynę w ostatniej chwili. Patrzę na jej twarz. Ciągną się po niej dwie, czerwone smugi. Co jej się stało?
-I co my zrobimy, Natsu?- Happy ma łzy w oczach.
-Zabierzemy do nas. Jak się obudzi to powie nam co się stało. Nie martw się- odpowiadam i zaczynam powoli iść do domu. Po chwili widzę blondynkę o brązowych oczach.
-Cześć Lucy- mówię.
-O! Hejka Nat... Co jej się stało?
-Nie wiem. Chodźmy do mnie. Tam zaczekamy, aż się obudzi.
Dochodzimy do domu. Kopnięciem otwieram drzwi.
-Jezu, Natsu! Czy ty wiesz co to znaczy "porządek"?!
-Ale o co ci chodzi, Lucy?
-O to, że tutaj jest syf!!!- blondynka robi się cała czerwona na twarzy.
-Aaaa... Tutaj tak zawsze jest!- zamiast mnie odpowiada Happy.
Podchodzę do kanapy, zrzucam wszystko co się na niej znajduje i kładę czarnowłosą.
-Ni nic... Chcesz herbaty, Lucy?- pytam.

~Sen Kuro~

Siedzę pod ścianą. Cały pokój jest we krwi. Każdy centymetr kwadratowy jest w czerwonym płynie. Słyszę kroki i głos:

 "Już Księżniczka żyć nie będzie chciała,
  Umrzeć przyjdzie jej w cierpieniach.
  Samotna po wsze czasy będzie.
  Łzy po jej twarzy spływają,
  Szczęście mi to sprawia.
  Księżniczko, 
  Nikt miłości nie okaże Tobie! 
  Inaczej umrze w sposób bolesny,
  A ja będę płakał z radości!
  Zginiesz Księżniczko!
  Żyć nie będziesz chciała!
  To moja klątwa na Ciebie została rzucona!
  Jam jest sprawcą nieszczęścia twego!
  A me imię brzmi...."

Nie słyszę jak mówi swoje imię.
-Kim jesteś?!- krzyczę. Ale on powtarza tylko cały czas te słowa.
Coraz więcej krwi. Czuję jak sztylet przebija mój brzuch. Coraz więcej krwi. Mam wrażenie, że tonę. Tonę w morzu krwi...

~Koniec snu~

~Punkt widzenia Kuro~

Budzę się z krzykiem.
-Kuro! Uspokój się! To tylko sen- czuję jak jakieś ramiona oplatują mnie. Od razu mi cieplej.- To tylko sen.
-Natsu...- po chwili uspokajam się- Arigato.
-Nie ma za co- chłopak cały czas się uśmiecha- Od tego są przyjaciele.
Odpowiadam mu nikłym uśmiechem.
-Powiedz co się stało? Wiesz... Zanim cię zobaczyłem- pyta Happy. Ja momentalnie spalam buraka.
-Powiem... Ale tylko Lucy- mówię.
-Co?! Czemu?!
-Bo tak chcę! Jakieś wąty?!- jestem rozdrażniona.
-Nie sir!- odpowiadają.
-Zostawcie nas na chwilę same. Proszę- już trochę uspokojona zwracam się znów do nich.
-Aye sir!- salutują i wychodzą mówiąc coś o okresie i wahaniach nastroju ...
-Słyszałam to!- krzyczę.
-To co się stało?- pyta nie pewnie blondyna.
-A więc...- i opowiadam jej całą historię łącznie ze snem.
Dziewczyna siedzi nie ruchomo. Po chwili jednak przytula mnie mówiąc:
-Współczuje ci.
Siedzimy tak przytulone dobre 5 minut. Chwilę przerywa jednak Happy.
-Już jesteśmy! Kuro, przyniosłem ci rybkę!- podlatuje do mnie i wręcz mi rybkę.
-Dzięki Happy- odpowiadam lekko rozbawiona.
-A widzisz Natsu? Miałem rację, że rybka jest dobra na wszystko!- ten kot powala mnie na kolana.
-Ja już pójdę do domu- mówię i zbieram się do wyjście.
-Odprowadzimy cię- proponuje Natsu.
-Jak chcecie- odpowiadam obojętnie i idę w stronę lasu.
Oczywiście zaraz obok mnie pojawia się cała trójka. Po 15 minutach jesteśmy pod moimi dzrzwiami.
-Wiecie... Jeśli chcecie możecie zostać na noc. Jest dużo miejsca i jedzenia.. - nie mogę dokończyć, bo od razu różowowłosy i niebieski futrzak wrzeszczą:
-JEDZENIE!!!- i wbiegają do kuchni.
-Z chęcią zostanę- uśmiecha się dziewczyna.
Wchodzimy powoli do środka. Czegoś mi tu brakuje...
-Raven!!!!- krzyczę.
-Łazienka!!!!- słyszę.
-Jedzcie co tylko chcecie- mówię i kieruję swoje kroki do łazienki.
Uchylam lekko drzwi.
-Raven co się stało?- pytam, gdy widzę jego twarz zalaną łzami.
-Oskar ze mną zerwał- odpowiada i z jego oczu wylewają się nowe potoki łez.
Przytulam go i głaszczę po włosach.
-No już... Ciiiii... Będzie dobrze- próbuję go jakoś pocieszyć.
-A wiesz co powiedział? " Było miło, ale się skończyło. Nie mogę być z tobą dłużej"!
-Ale dupek! Niech ja go dorwę to mu nogi z dupy powyrywam. Tak go urządzę, że go nawet matka nie pozna!
-Nie Kuro.
-Dlaczego?- nie wiem o co mu chodzi.
-Bo... Ja go kocham!- zalewa się nowymi łzami.
Ja pitole! Nigdy go nie zrozumiem.
-To chociaż się ogarnij. Mamy gości na dole- mówię, a on w trzy sekundy znowu wygląda jak młody bóg.
-To nie każmy im czekać- odpowiada i ciągnie mnie na dół.
-Ja jestem zmęczona... Idę spać- wyrywam mu swoją rękę i w pośpiechu prawie biegnę do pokoju, kładę się na łóżko i od razu zasypiam.

~Następnego dnia~

-Kuro, pora wstawać- ktoś lekko mną trzęsie.
-Jeszcze 10 minut- mruczę.
-O nie! Tak dobrze nie ma!- nagle czuję jak ktoś oblewa mnie lodowatą wodą.
-Cholera! Kto tak bardzo nie chce żyć, że mnie oblał?!- wrzeszczę.
-Wiesz ile razy powiedziałaś mi, że mnie zabijesz? A jeszcze tego nie zrobiłaś! Ty kłamczucho!- Raven śmieje się w głos.
-Pierdol się- mamroczę.
Podchodzę do szafy i biorę pierwsze lepsze ubrania. Szybko się przebieram... W łazience oczywiście! Czeszę i robię inne błahostki. Leniwie schodzę do kuchni.
-Mmmmm..... Co to?- pytam czując cudowne zapachy.
-Sama zgadnij- odpowiada mój najlepszy przyjaciel i zasłania mi oczy.
-To tak... Czuję... Wanilię.... Jagody... Mleko... Zboża... Raven, kotku czyżbyście zrobili amerykańskie naleśniki?- mówię zadziornie. Zaraz odzyskuję zdolność widzenia.
-Dobra jesteś!- blondynka jest pod ogromnym wrażeniem.
-Jak już być najlepszym w kuchni to pełną gębą!- mój banan na twarzy powala na kolana.
Jemy posiłek. Co dziwne jest cicho!
-Natsu?- pytam, gdy zauważam, że chłopak nie ruszył swojego jedzenia.
-Hmm?- jest jakoś dziwnie zamyślony.
-Dlaczego nie jesz?
-Nie jestem głodny.
-Jezus, MaRyja!- wrzeszczę.
-Kuro! Jezus nie ma ryja! Jezus ma twarz! (dop. od aut. Nie mogłam się powstrzymać! :) )- przerywa mi Raven.
Nie zwracam na niego uwagi. Podbiegam do różowowłosego i przykładam mu dłoń do czoła.
-Czy ty jesteś chory?- pytam zdziwiona.
-Nie, a dlaczego pytasz?
-TY NIE JESTEŚ GŁODNY- mówię.
-Po prostu się martwię... Możemy pogadać w cztery oczy, Kuro?
-Jasne. Chodź do ogrodu- odpowiadam z uśmiechem.
Idziemy krótką chwilę. Prowadzę go w najbardziej oddalone miejsce na posesji.  Siadamy na staromodnej, drewniano- metalowej ławce.
-Więc... O czym chciałeś ze mną porozmawiać?- uśmiech nie schodzi z mojej twarzy.
-Wiesz... Chodzi o to, że chyba się zakochałem- mówi lekko zarumieniony.
-I w czym problem?- nie za bardzo to rozumiem.
-Bo.. Wiesz... Ja...Ona...
-No wykrztuś to z siebie!- śmieję się serdecznie.
-Bo w sumie... To takie dziwne, bo... Jak gdyby moje uczucia są podzielone.
-W jakim sensie?
-No bo wiesz... Jak zobaczyłem Lucy w tamtym mieście to moje serce jakby przyśpieszyło. Ale nie pierwszy raz tak się stało- jest trochę zmieszany.- W gildii też tak było. I ja nie wiem, które uczucie jest mocniejsze...
-To może opisz mi jak to się stało za pierwszym razem- mówię niepewnie.
-To... To nie było tak od razu. Już ją wcześniej znałem, ale dopiero po latach jak się zjawiła i zobaczyłem jej szczery uśmiech moje serce... Jakby chciało latać i śpiewać o tym jak jest szczęśliwe. A Lucy zobaczyłem w mieście, w tumie tych dziewczyn wzdychających do fałszywego Salamandra. I też się uśmiechnęła... Znowu to samo- na twarzy Smoczka zagościł mały uśmiech.
-Nie wiem... A obydwie to blondynki? Są do siebie podobne?- dopytuję się.
-Nie! One są zupełnie inne. Jak ogień i woda. Lucy to blondynka o brązowych oczach, a ta druga czarnowłosa o zielonych oczach- odpowiada niepewnie. Coś zaczyna mi lekko świtać.
-Czyli ta druga to..- nie kończę, bo on mi przerywa.
-Ty Kuro- dokańcza patrząc mi głęboko w oczy.

Gloria! Chwała niebiosom! Kara się skończyła!
Kuro: Nie krzycz błagam! Łeb mi pęka.
Co mnie to? A właśnie... Kuro Słońce! *wyciąga notes i kapelusz dziennikarza* Zdaj mi jakieś relację z tego wybuchowego trójkącika!
Kuro: Pierdol się!
Niestety nie mam z kim. Nie to co ty... *banan na gębie*
Kuro: *zarumieniona wychodzi z pokoju*
No nic... Postaram się wam wynagrodzić te dni rozłąki^^ Wiem, że ten "trójkącik" jest tandetny i przereklamowany, ale cóż... Po prostu za bardzo kocham tego Smoczka i Ekshibicjonistę! Jedna z moich licznych słabości... To do następnej notki^^ A i z góry przepraszam, ale ortografia, interpunkcja i te inne gówna nie są moją mocną stroną...

4 komentarze:

  1. No kochana gratuluje skończenia szlabanu...
    I pojechałaś po bandzie w tym rozdziale...
    Normalnie szok..
    Natsu i Gray zakochani, ale wiesz niespodziewałam się że z Mrożonki taki odważny i doświadczony zwierzak miłosny. A Natsu taki grzeczny i ułożony... O.o
    I co dalej...
    A ten wiersz o księżniczce to już wogóle tyle pytań mi się nasuwa że masakra.
    I co dalej...
    Pozdrowionka^.^
    z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział
    i masę weny życzę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Laxus: Shina opanuj się. Wdychaj powietrze.
    Kurwa jak mam być spokojna ?! Zaraz zapierdolę Viviannie !
    Laxus: Nigdzie stąd nie pójdziesz ! *przywiązuje ją do krzesła*
    Kurwa jak możesz w takim momencie przerywać ?! No ja pier~ *Laxus ręką zasłania jej buzię*
    Laxus: Dość tych wulgaryzmów !
    Pan mądraliński się znalazł ! A ty to możesz ?!
    Laxus: Ile ty masz lat, a ile ja ?!
    Spierdalaj. -.-
    Laxus: Co ja mówiłem ?!
    Pff... Rozdział fajny, ten sen i ogólnie. <3 Tylko przerwałaś w takim momencie, no kur~
    Laxus: Ty już bądź cicho ;-; Pozdrawiamy i życzymy weny !
    ~Laxus i Shi~ *Shina wali Laxus'a w łeb patelnią*
    Pozbyłam się go ! *uśmiecha się idiotycznie*
    ~Shina i Laxus ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Błagam nie zabijaj!*błaga na kolanach*
      Kuro: Co ty się tak płaszczysz? Przed tym całym blondynem z dziwaczną blizną na oku!Straciłam do ciebie cały szacunek!
      No weź Kuro! Nie obrażaj się!
      Kuro: *wychodzi trzaskając drzwiami*
      No cóż... Shina- chan to w następnym rozdziale na 100% mnie zabijesz... *pakuje swoje rzeczy* Jak to moja koleżanka mawia: "See you later aligejter!" *ucieka gdzie pieprz rośnie*

      Usuń
    2. Lecę zobaczyć. I tak wszędzie Cię znajdę. xD I Kuro ma rację. Moja krew >_<

      Usuń