czwartek, 18 lipca 2013

"It's too cold outside..."

O Narodzie Wybrany!
Na naszej życiowej drodze często pojawiają się różnego rodzaju zaskoczenia. Czasem, na pierwszy rzut oka, są one dla nas dobre lub złe. Jednak każdy medal ma dwie strony. Często to co wydaje nam się złe może z korzyścią wpłynąć na naszą życiową wędrówkę. Chcąc być panami własnego losu zamykamy się, coraz bardziej w pułapce.  Dlatego potrzebujemy zmian. Takiej kłody, która zmieni lekko naszą trasę. Człowiek nie jest stworzeniem monotonnym; pragnie więcej i inaczej. I nic nie zatrzyma go przed zdobyciem upragnionego celu. 
...
Jakaż ja mądra! ^^ Nie ma to jak trochę pofilozofować. Tak więc moi drodzy mam dla was dość znaną już wiadomość. Mimo, że nie lubię być podobna do innych, muszę to napisać. Otóż... Zawieszam tego bloga. Wiem, że historia Kuro dopiero się zaczęła, ale jednak coś w mojej głowie podpowiada mi, że na razie należy to zakończyć. Teraz chcę skupić się na swoich dwóch, innych blogach;  http://devil-in-fairy-tail.blogspot.com/ i http://ann-in-fairy-tail.blogspot.com/. Myślałam też o napisaniu książki. Tak więc... Kur**! Jak ja nienawidzę takich rzeczy pisać! Oczywiście nie mówię "Żegnajcie forever" lecz "Do poczytania"

Chciałbym podziękować jeszcze m.in. mojej cudownej córce Kazumi Shinoko  za to, że w ciężkich chwilach wspierała mnie i pomagała mi napisać tego posta. Chcę jeszcze podziękować wszystkim odwiedzającym tego bloga. To dzięki wam mogłam pisać te wszystkie rozdziały. Jeszcze raz dziękuję wam z całego mojego OJCOWSKIEGO serca^^

wtorek, 16 lipca 2013

Rozdział 16 "Błagam cię, Gajeel..."

Idę zdenerwowana w jego kierunku. Siedzi w jakimś odległym koncie gildii.
-Gajeel! Ty idioto!- krzyczę.
-Co ja?- pyta zdezorientowany.
-Po pierwsze: Co ty masz mnie tak w dupie, co? Powinieneś do mnie podlecieć jak na skrzydłach i witać się ze mną, a nie tak! A po drugie: Ty cholero! Nie wystarczy ci moje słowo tylko Salamander musi ci skopać dupę?! Ty mnie w ogóle nie traktujesz mnie poważnie!- wrzeszczę na niego. On wstaje i podchodzi do mnie. Patrzę na niego wściekła. On tylko głupkowato się uśmiecha i mnie przytula.
-Tęskniłem chochliku- szepcze mi do ucha. Oddaję mu uścisk.
-To i tak nie zmienia tego, że zasłużyłeś na kare- mówię.
-No błagam!

~10 minut później~

-Wio koniku!- krzyczę.
Cała gildia się na nas gapi. Gajeel chodzi na czworaka. Ze mną na plecach oczywiście.
-Długo jeszcze?- pyta.
-Tak- banan na mojej twarzy powala na kolana.
-Wredota- mruczy pod nosem.
-Słyszałam to! Do baru! Wio!
On leniwie podchodzi do wskazanego miejsca.
-Szybciej!- wrzeszczę i klepię go w tyłek.
-Tego już za wiele!- mówi i wstaje. Ja oczywiście upadam moimi zacnymi czterema literami na podłogę.
-To bolało!
-Należało ci się ty mała chochlico! Gehe!
-Dupek!- mówię i idę na piętro.

~Punkt widzenia Gajeel'a~

-Skąd wy się znacie?- pyta Erza.
-No cóż... Cieszcie się, że nie widzieliście jej jak miała 14 lat- mówię. I zaczynam im opowiadać.

~Retrospekcja, punkt widzenia Trzeciej Osoby~
~Jakieś miasto na obrzeżach Fiore~

Do baru wpadają magowie. Po znaku idzie poznać, że są z mrocznej gildii Phantom Lord. Wszyscy uciekają. Oprócz jednej osoby. Dziewczyna spokojnie siedzi na krześle i dojada lody czekoladowe.
-Ej ty!- krzyczy jeden ze złych magów.
-Czego?- pyta czarnowłosa.
-A ty co taka normalna co?- pyta czerwonooki i spycha jej pucharek z lodami.
-Ty... Za chwilę zdechniesz!
-Oooo! Chciałbym to zobaczyć!
Dziewczyna celuje w niego jakąś dziwną bronią zrobioną z...
-Na serio? Kwiaty?
-A żebyś się nie zdziwił- mówi i naciera na niego. Ten rozbawiony nawet się nie broni. Po chwili jednak z jego ramienia sączy się krew.
-Cholera! Ty mała... Ryk Żelaznego Zabójcy Smoków!
W stronę dziewczyny leci ten wir, a ona dopiero w ostatniej chwili krzyczy:
-Metalowe Tworzenie: Tarcza!- zasłania się. Po chwili rzuca tą tarczą w jego stronę.
-Na prawdę? Chcesz mnie uszkodzić metalem? Mnie? Żelaznego Zabójcę Smoków?- śmieje się i pożera cały twór.
-Wiesz... Są jeszcze różne rodzaje metalu...-  mówi, a chłopak łapie się za brzuch i wymiotuje.- Hahaha~!
-Z czego rżysz?- pyta ledwo chłopak.
-Śmieszny jesteś! A tak ogólnie jestem Kuro. A ty?- przedstawia się i podaje mu rękę. Dziewczyna spodobała się chłopakowi. Ma podobny charakterek do niego.
-Gajeel- chwyta jej drobną dłoń i potrząsa nią. Chyba znalazł przyjaciółkę.

~Koniec retrospekcji~

-Faktycznie podobni jesteście- mówi Levi.- Spotkaliście się jeszcze kiedyś?
-A jak! W końcu zostaliśmy przyjaciółmi! Ja troszczyłem się o nią, a ona o mnie...

~Retrospekcja~

-Gajeel!- słyszy i czuje jak ktoś mu się uwiesza na szyi.
-Siemka chochliku!
-Mówiłam ci już żebyś mnie tak nie nazywał!- mówi czarnowłosa i udaje obrażoną.
-Gehe!- śmieje się chłopak i klepie ją po głowie.- No już się tak nie obrażaj!
-No okej...- mówi niepewnie.- To co tam u ciebie słychać?- pyta z bananem na twarzy.
-A nic nowego. Ostatnio znowu splądrowaliśmy jakieś miasto...- zaczął chłopak.
-Dlaczego to robisz, Gajeel?
-Co?
-Dlaczego dołączyłeś do tej gildii? Dlaczego robisz to ludziom?
-Taki jestem, mała. Nie zmienię tego.
-Nie! Nie jesteś taki! Znam cię!- krzyczy dziewczyna.
-Proszę przestań Kuro!
-Błagam cie- mówi ze zwieszoną głową- Przestań już. Odłącz od tej gildii. Nie będziesz samotny. Będziesz miał mnie, Ravena...- spojrzała na niego oczami przepełnionymi bólem- Błagam cię, Gajeel...

~Koniec retrospekcji~

-Co ci? Nie mów mi, że ci się na wspominki zebrało- Kuro sprzedaje mi kuksańca w bok.
-No coś ty!-mówię z bananem na gębie.
Jakiś zielonowłosy podchodzi do nas i krzyczy:
-Ty!- pokazuje palcem na Kuro- Zdejmij to coś z głowy Laxus'a!!!
-Nie- odpowiada spokojnie.
-Natychmiast!!!!
-Musi ponieść konsekwencje- mówi całkiem poważnie.
-W takim razie walcz!
-O co? O rękę Laxus'a?! Nigdy w życiu!- śmieje się.
-Nie! O wolność jego głowy!- odpowiada cały czerwony.
-Czy ty masz pojęcie jak to zabrzmiało? Gehe!- śmieję się razem z Kuro.
-To nie jest śmieszne!
-Dobra jak chcesz to możemy walczyć- odpowiada mu czarnowłosa.


I tako oto następny rozdział! Cieszcie się Narody Wybrane!
Kuro: Ogarnij się kobieto!
No dobra, dobra... A w następnym rozdziale... Kuro vs Fried!!! I tajemnicze wyznanie miłości...
Kuro: Fried'a do Laxus'a!
Cicho! Może będzie to ta para albo kto inny... Zobaczycie dopiero w następnym rozdziale!


niedziela, 14 lipca 2013

Rozdział 15 "Czy wiesz jak czuje się gwiazda, która nie może wrócić do Nieba?"

~Punkt widzenia Kuro~

-Natsu... Powinieneś przestać Igneel'a- mówię.
-Hahaha~! Dobry żart!
-Ja nie żartuję! To prawda.
-Ale.. Dlaczego?- jest zszokowany.
-Już długo go szukasz prawda? 
-No tak, ale Igneel jest jak ojciec! Muszę go odnaleźć! 
-Natsu, a nie pomyślałeś o tym, że może on odszedł dla twojego dobra , i że nie chce abyś go szukał?!- jestem wkurzona.
-A ty skąd możesz wiedzieć takie rzeczy?! Ty go nawet nie znasz!- mówi.- Ty nie wiesz jak to jest! Nie wiesz jak to jest stracić rodzinę! 
-Natsu, bo się zapędzisz.
-A nawet jeślibyś ją straciła to byś nic nie poczuła! A wiesz dlaczego!? Bo jesteś zimną suką bez uczuć!
W tym momencie wymierzam chłopakowi siarczysty cios w policzek.
-Myślisz, że nie wiem jak to jest?! Ty chociaż żyjesz sobie w błogiej nieświadomości! Nie wiesz, gdzie jest Igneel! Ale ja wiem, gdzie są moi rodzice i nie ma szans na to, że ich zobaczę! Rozumiesz?! Lepiej żyć w niewiedzy! Wtedy najmniej cierpisz!- wrzeszczę i idę w stronę gildii. Otwieram drzwi i podchodzę do Miry.
-Miruś dasz lody?- pytam już nie aż tak zdenerwowana. 
-Jasne-  i już po chwili pożeram ten cud. Patrzę w stronę lodowego maga. Napotykam jego wzrok. Podchodzę powoli do niego. Widzę jakąś laskę przyczepioną do jego ramienia.
-Paniczu Gray! Juvia tak pana kocha!- ona mówi o sobie w trzecie osobie?! Porażka!
-Kuro...- zaczyna czarnowłosy, ale przerywa mu ta panna.
-Rywalka w miłości!!!- wrzeszczy. Naraz każdy patrzy w naszą stronę.
-Hahaha~!- wybucham śmiechem.
-Co cię tak śmieszy?- pyta Lucy.
-Mistrzu! Wiedziałam, że od zawsze chciałeś mieć psa, ale nigdy nie posądzałam cię o tak fatalny gust! Żeby zamiast normalnego szczeniaka wziąć jakiegoś buldoga o niebieskiej sierści?! Jeszcze takiego z zapędami erotycznymi?! Hahaha~! Dobra komedia działa się przez te dwa lata!- mówię odchodząc. Jednak słyszę jak jakiś pocisk leci w moją stronę.
-Juvia nie życzy sobie, żeby ktoś ją obrażał!!!
Ja z łatwością zatrzymuję jej atak. Z nienaturalną szybkością znajduję się przy niej i chwytam z podbródek.
-Słuchaj uważnie Juvio Loxar, bo nie lubię się powtarzać- szepczę jej na ucho.- Nie obchodzisz mnie, ani ty, ani twoje uczucia do kogokolwiek. Ale wiedz jedno. Nienawidzę takich pustych osób bez honoru. I zapamiętaj Pani Wody, że każda woda może wyparować przy odpowiedniej temperaturze- na pokaz parze ją.
-Ała!- piszczy.
-No! Mam nadzieję, że się zrozumiałyśmy- mówię już normalnie i idę do Lucy.
-Siemka Lucy- uśmiecham się. 
-Hejka- odpowiada uśmiechnięta blondynka.- I jak po powro..- nie może dokończyć bo nagle pojawia się trochę dymu, a ja czuję jak oplatają mnie, żelazne ramiona.
-Nareszcie wróciłaś Kuro!
-Też się cieszę, że cię widzę Loki, ale to nie powód do duszenia- powoli robię się niebiska na twarzy.
-Aaa! Sorki- puszcza mnie. Robię duże wdechy i już po chwili robię się blada. Jak zawsze.
-Skąd wy się znacie?- pyta magini. 
-Właśnie. Jak jeszcze tu byłaś raczej nie utrzymywaliście bliższych kontaktów- dopowiada Erza. I od razu słucha cała gildia! A jak inaczej!
-No wiesz Kuro- mówi z uśmiechem Gwiezdny Duch.- Rozumiem, że chciałaś zachować nasz romans dla siebie, ale, żeby po takim czasie nikomu nic nie powiedzieć?- łapie mnie z podbródek - Bardzo nieładnie z twojej strony, wiesz?- i lekko do mnie mruga. Aaaa! Już wiem o co chodzi!
Lekko się rumienię i patrzę na wszystko inne niż na niego.
-Bo wiesz... Ja tak bardzo....- jąkam się.
-Ciii... Już nic nie mów księżniczko- uśmiecha się do mnie.
Cała gildia patrzy na nas miną WTF?! Ja jednak po chwili pękam i zaczynam się śmiać.Leo też do mnie dołącza i razem turlamy się po podłodze ze śmiechu.
-Yyyy... Może nas ktoś oświeci, bo my coś na bieżąco nie jesteśmy- powiedział chyba pierwszy raz przy mnie Jet.
-Już, już..- powoli podnosimy się z ziemi.- Bo... My się w sumie znamy od dłuższego czasu. Jak nie byłam jeszcze w gildii poznałam tego rudzielca. No i jakoś tak wyszło, że ja stałam się jego "One-chan". 
-A gdy już naprała kształtów- tu pokazuje na mój biust.- To pomagała mi się pozbyć niechcianych adoratorek. Prawda, Kuro-chan?
-Zboczeniec!- krzyczę i walę go po łbie.
-To bolało!
-Bo miało!
-Oż ty mała jędzo!- i zaczyna mnie gonić po całej gildii. W końcu jednak mnie łapie i idzie w stronę basenu.
-Nie ośmielisz się!
On tylko się uśmiecha. Już myśli, że tylko ja się wykąpie. Nie ma tak dobrze! W ostatniej chwili łapię go za rękaw i ciągnę za sobą. Po chwili oboje jesteśmy cali mokrzy. Zaczynam go chlapać. On nie pozostaje mi dłuższy.
-Faktycznie zachowujecie się jak rodzeństwo- zauważa Levi.
-A jak!- mówimy razem z takim samym wytrzeszczem na gębie. Powoli wychodzimy z tej "dużej wanny" i otrzepujemy się jak psy. 
-No nic muszę iść słoneczko- mówi i całuje mnie w czubek głowy.
-Nie mam pięciu lat baranie!
-O wypraszam sobie! Jestem lwem- mówi z bananem na gębie.
-Za chwilę zmażę ci ten uśmieszek z ryja!- grożę mu, a on się tylko śmieje i znika.
-Cholerstwo nieba i ziemi- warczę.
-A dlaczego się przyjaźnicie?- pyta Lucy.- Przecież jesteście jak ogień i woda.
-Wiesz... Pamiętasz jakie pytanie zadał ci ten rudzielec za nim dowiedziałaś się, że jest Gwiezdnym Duchem?
-Tak. "Czy wiesz jak czuje się gwiazda, która nie może wrócić do Nieba?" Ale co to ma do rzeczy?
-I nie odpowiedziałaś, prawda?
-Niby tak...
-Ja mu podałam odpowiedź. I ta odpowiedź zmieniła nasze stosunki do siebie- mówię i idę w stronę baru.
-A właśnie skoro da deszczowa pannica tu jest to on też- mruczę do siebie. Szukam go wzrokiem. Wreszcie go zauważam.
-Teraz ci tego nie daruję- warczę i idę w jego stronę.


I następny rozdział! Nie chcę się rozpisywać, więc powiem tylko... Buziaczki^^

sobota, 13 lipca 2013

Rozdział 14 "Laxus słoneczko! Jak myśmy się dawno nie widzieli!!"

~2 lata później, punkt widzenia Miry~

Nie ma jej z nami już 2 lata. Czuję się jakbym straciła kolejną siostrę. Nie było jej przy, nas gdy Phantom Lord zaatakowało. Wybaczę jej to. Tylko niech wróci. Romeo siedzi cały czas przygnębiony. Tak samo Natsu i Gray. Chociaż oni to się biją. Każdemu jej brakuje. Kuro, błagam cię... Wróć. Dzisiaj jak zwykle nie obuło się bez rozróby. Teraz chodzę z tacą i rozdaję alkohol. Podchodzę do baru. Już idę z kolejną porcją piwa kiedy zauważam kogoś w czarnej pelerynie.
-Pomóc ci w czymś?- pytam. Postać zwraca się ku mnie. Wtedy widzę jej twarz. Mimo, że inaczej wygląda to poznaję ją po uśmiechu i tej zieleni w oczach.
-Poznajesz mnie... Miruś- wypuszczam tace z rąk. Wszyscy patrzą w naszą stronę. Mam to gdzieś. Zasłaniam usta ręką, a po moich policzkach lecą łzy. Rzucam się w jej ramiona. Czyli mnie usłyszała.
-No już Mira- chan. Uśmiechnij się. Proszę. Tak tego mi brakowało- szepcze mi do ucha. Na mojej twarzy pojawia się najpiękniejszy z moich uśmiechów.- I tak lepiej!
-Kto to, Mira?- pyta mnie zdziwiona Erza. Ja powoli zrzucam kaptur jej głowy.
-Ohayo Erza- mówi. Tytania powoli podchodzi do naszej przyjaciółki.

~Punk widzenia Osoby Trzeciej~

Erza wygląda jakby miała ochotę dać jej w twarz.
-To naprawdę ty?- pyta.
-Tak..-odpowiada niepewnie. Czerwonowłosa przytula ją mocno.
-Nigdy więcej tak nie rób- powiedziała szlochając. Z jej jednego oka leciał strumień łez.
-Niestety Erzo- zaczęła, a Tytania szybko się od niej oderwała.- Jakoś nigdzie nie zamierzam się wybrać, więc będziesz mnie mieć jeszcze na głowie bardzo długi czas- zakończyła z uśmieszkiem.
Czerwonowłosa zaczęła się śmiać.
-To bardzo dobrze!
-Kuro-nee?- pyta niepewnie Romeo.
-O Romeo! Strasznie urosłeś i...- znowu zaczęła, ale została zamknięta w uścisku malucha.
-Miałaś racje! On działa! Naprawdę działa!
-Widzisz! Ja nigdy nie kłamię!
Naraz na dziewczynę rzuciła się prawie cała gildia. Jedni płakali, drudzy się śmiali, a jeszcze inni śmiali się i płakali. Po chwili wzrok skierowała się na pewnego chłopaka. Stał on na górze z rozdziawioną gębą. Sama się sobie dziwiąc krzyknęła:
-Laxus słoneczko! Jak myśmy się dawno nie widzieli!!- i z niewiarygodną szybkością podbiegła do niego. Obejrzała go od stup do głowy. I na tym ostatnim się zatrzymała.
-Możesz mi łaskawie powiedzieć dlaczego ja o tym nie wiem?!- wyglądała na nieźle wkurzoną.
-O czym niby?- zapytał ironicznie.
-Jak to o czym?!- wskazała na jego włosy- Odrostów nie masz! A ja o pogrzebie twojego mózgu się nie dowiedziałam! Dlaczego ja się pytam!
-Odwal się, narwany chochliku!
-Nie! Ja tu od prawie trzech lat mowę szykuję, a ty co?! Zawiodłeś mnie i należy ci się za to kara!- w oczach dziewczyny pojawia się ognik szaleństwa.
-Co ty...- blondyn nie może dokończyć, bo na jego twarzy pojawia się maska barana.
-Oto twoja kara! Przez następny tydzień będziesz baranem!
Naraz każdy w gildii wybucha śmiechem.
-I tego brakowało! Jak tylko weszłam atmosfera była jak na stypie!- śmieje się Kuro skacząc z piętra.
-Czyli... Zaczynamy imprezę!!!- krzyczy Mistrz.
Dziewczyna powolnym krokiem zmierza ku pewnemu różowowłosemu chłopakowi...
-Natsu możemy pogadać w cztery oczy?
-Jasne- i wychodzą na zewnątrz.- Zmieniłaś się... Praktycznie wyglądasz jak nie ty!
Chłopak miał rację. Wcześniej czarnowłosa istota o zielonych oczach wygląda inaczej. Teraz jej włosy mają kolor jasnego beżu, a oczy są pomieszaniem bieli i zieleni.
-Wiem. Dużo się działo przez te dwa lata. I co więcej... Mam do ciebie dwie sprawy.
-Jakie?
-Po pierwsze: Ty mnie wcale nie kochałeś! Okazało się, że to przez moją moc.
-Ale...
-Posłuchaj mnie! Powiedziałeś, że zakochałeś się, gdy się uśmiechnęłam, prawda?
-Tak...
-Byłam pijana, tak?
-Tak, ale do czego zmierzasz?
-Do tego, że gdy jestem pijana nie panuję nad mocą uczuć! Patrz!- uśmiecha się do niego najpiękniejszym uśmiechem świata.- I jak?
-I... Nic! Nic nie czuję! Moje serce zachowuje się jak zawsze! Miałaś racje!- przytula się do niej po przyjacielsku.
-Też się cieszę!
-No, a ta druga sprawa?- pyta z ogromnym bananem na twarzy. Jednak dziewczyna od razu poważnieje.
-Natsu... Powinieneś przestać szukać Igneel'a.


I tak oto wróciłam! Cieszycie się prawda? *słychać tylko cykanie koników polnych*
Kuro: Coś się ciszej zrobiło jak zapytałaś.
No i ta menda też wróciła. *nagle wybuchają oklaski i każdy krzyczy "Kochamy Cię Kuro!"*
Kuro: I kto jest bardziej lubiany?
Nie odzywam się do ciebie! *pokazuję na każdego* Do was z resztą też! *wychodzi z pokoju trzaskając drzwiami*
Kuro: I się obraziła... To do następnego rozdziału^^

piątek, 12 lipca 2013

Niestety nie rozdział... Tylko nie bijcie!

Moi drodzy!
Tak jak wspominałam w nagłówku niestety to nie rozdział. Nie zabijajcie, błagam! Kuro nie pojawi się z przyczyn technicznych, ale nie martwcie się! Powróci! Wiem, że niektórzy już szykuję na mnie broń i po ostatnim rozdziale nie będą chcieli czytać tego bloga, ale cóż. Pragnę was za to poinformować, iż założyłam nowego bloga! Wszelkie szczegóły na stronie. Oto link: http://devil-in-fairy-tail.blogspot.com/ Mam tylko nadzieję, że nie obrażacie się na mnie na zawsze i będziecie mnie odwiedzać. To wy dajecie mi wenę na kolejne rozdziały... Nigdy wam tego nie zapomnę! Do następnej notki przyjaciele!

czwartek, 11 lipca 2013

Rozdział 13 "To będzie dobre 10 lat..."

Tonę w morzu krwi. I nic nie mogę. Do z moich oczu płyną łzy.
-Raven!!!!- krzyczę.
Przede mną klęczy mój przyjaciel. Jego klatka piersiowa jest przecięta. Tak dużo krwi. Jego głowa upada na moje kolana. 
-Ups. Coś nie celnie trafiłam- śmieje się Adrianna- Jeszcze oddycha.
-Ty... Dziwko! Nie powinnaś istnieć!- jestem wściekła. Jest wiatr. W oczach anielicy widać strach.
-Co ty robisz?- jest przerażona.
Ja tracę kontakt z rzeczywistością.

~Punkt widzenia Osoby Trzeciej~

Niebo zasłaniają czarne chmury. Burza. Na raz pioruny, deszcz, grad i cienie otaczają czarnowłosą.
-Kuro!- krzyczą razem Smoczy Zabójca i Mag Lodu. Jednak dziewczyna nie zwraca na nich uwagi. Zachowuje się jak zahipnotyzowana.
-Błagam! Na Słońce, błagam oszczędź mnie!- wrzeszczy Anielica. Zielonooka patrzy na nią pustymi oczami.
-Ja nigdy nie daję drugiej szansy- mówi i na jej twarz wpełza przerażający uśmiech. Zaczyna coś mówić.

"Wszechświecie!
Daj mi swą moc, abym mogła pokonać istotę niebios!
Ziemio!
Daj mi swą moc, abym mogła zakończyć żywot tej co życie innemu odebrała!
Na moc Wszechświata i Ziemi!
Zginiesz ty co kiedyś tak blisko bóstwa byłaś!
Na moc samego Boga!
Zgiń jej duszo i ciało!
Zgiń i już więcej nie powstań!
Na Życie i Śmierć,
Niebo i Piekło,
Wszechświat i Ziemię,
Wysłuchajcie mnie bóstwa!
To mój osąd!
Osąd ostateczny!"

Gdy tylko kończy te słowa jakby wszystkie moce zaatakowały blondynkę. Słychać tylko jej krzyki. Po chwili wszystko zanika, a w oczach znowu pojawiają się ogniki życia.

~Punkt widzenia Kuro~

Czuję lekkie uderzenie w twarz.
-Ogarnij... się..- ledwo wydusza Raven.
-Ja... Błagam cię! Nie zostawiaj mnie!- krzyczę do niego. Po mojej twarzy spływają łzy.
-Myślisz... że.... możesz....- nie może więcej wykrztusić.
-Nic nie mów.
-Opowiedz... mi...- od razu wiem o co mu chodzi.
-Piekło nie jest tylko dla tych złych. Jest też dla tych co lubią się zabawić. Ci drudzy trafiają do pięknego miasta, w którym jest zawsze gorąco. Mają najlepsze imprezy. Takie same jak w Fairy Tail tylko jest jeszcze mocniejszy alkohol- śmieję się. On też próbuje, ale wypluwa trochę krwi.- Co ja bez ciebie zrobię?
-Będziesz... żyć- uśmiecha się lekko.- Nara... młoda...
-Nara stary- kładę mu dłoń na policzku.
Po chwili przestaje oddychać. Płaczę coraz głośniej. Nie mogę się powstrzymać. Patrzę na jego twarz. Uśmiecha się i ma otwarte oczy. Jednym ruchem dłoni zamykam na wieczność jego szare oczy. Coraz więcej łez spływa po moich policzkach.
-Kuro...- ktoś kładzie mi rękę na ramieniu. Gray.
-Nie pytaj się nawet czy wszystko dobrze. Bo tak nie jest. Już nigdy tak nie będzie. On nie żyje. To jest fakt- podnoszę ciało mojego przyjaciela.
Powoli idziemy przez las. Teraz tylko go pochować.

~Tydzień później~

"Raven 
 X765  - X784
Członek Gildii Fairy Tail i najwspanialszy przyjaciel"

Stoję nad jego grobem. Ne ma sensu już płakać. Wszyscy chcą mnie pocieszać. Nie potrzebuję tego. Nie chcę litości. Idę w kierunku domu. Muszę spakować jego rzeczy. Już po chwili wchodzę po schodach. Otwieram drzwi do jego pokoju. Stoję i patrzę. Powoli wchodzę i pakuję wszystko co należy do niego.
-Kuro-chan - słyszę jego głos. Ten z dzieciństwa.
-Cicho bądź.
-Kuro-chan! Zawsze będziemy razem!- widzę jak się uśmiecha.
-Zamknij się!- upadam na kolana. Nie mogę sobie z tym poradzić. Warga lekko mi drży. Powstrzymuję łzy. Nie mogę. Przecież mu to obiecałam. Podchodzę do biurka. Sterty papierów. Na ich szczycie leży koperta z napisem "Kuro". Powoli otwieram i czytam treść. Po kilku minutach kartka wypada mi z ręki. To, że go cały czas nie było... On cały czas myślał o mnie. O tym żebym dała sobie radę. Nawet bez niego. Szybko znajduję jakąś czystą kartkę, długopis i zaczynam pisać.

~30 minut później~

~Punkt widzenia Osoby Trzeciej~

W gildii jak zawsze panuje rozgardiasz. Pijatyki, poprzewracane stoły, litry alkoholu.
-Słuchajcie!!!!- te sielankę przerywa krzyk mistrza.
-Coś się stało Mistrzu?- pyta Erza.
-Kuro nas opuściła- mówi smutnym głosem Staruszek.
-Co ty gadasz?! Jaja se robisz?!- przekrzykuje się każdy.
-Cisza!! Uwaga czytam!:

"Przyjaciele...
Nie umiem do was pisać. Po tym wszystkim muszę was opuścić. Obiecuję, że nie na zawsze, ale jednak... Wiedźcie, że kocham was ponad życie i nie zapomnę o was.
Wasza Kuro
P.S Nie szukajcie mnie"

Słychać płacz i ciche okrzyki zdziwienia.
-To jest nie możliwe!- krzyczą Gray i Natsu. Szybko wybiegają z gildii.
-Kuro!!!!!!!!!!!- wrzeszczą razem.

~Tym czasem...~

Młoda dziewczyna wchodzi do jakieś ciemnej jaskini. Nagle pochodnie zapalają się. Pojawia się wysoki mężczyzna o czerwonych włosach i zielonych oczach. Gdy tylko widzi dziewczynę na jego twarzy pojawia się uśmiech. 
-Kuro! Moja przyjaciółko, ileśmy się to nie widzieli?- pyta.
-To będzie dobre 10 lat- czarnowłosa odpowiada mu uśmiechem- Przychodzę w TEJ sprawie.
-A tak! To jak gotowa?
-Jak nigdy, Igneel'u- na jej twarzy pojawia się zadziorny uśmieszek.



I tym oto skromnym rozdziałem kończymy serie! Nie wiem kiedy następny rozdział. Tak więc... Buziaczki^^ 




środa, 10 lipca 2013

Rozdział 12 "Znów tonę w morzu krwi..."

~Punkt widzenia Natsu~

Wiem, że to dziwne, ale taka jest prawda. Gdy tylko zobaczyłem jej uśmiech moje serce zaczęło przy niej bić dwa razy mocniej. I z każdym dniem czułem, że to uczucie rośnie. Nie wiedziałem co robić. Więc, gdy Kuro wyjechała na misję porozmawiałem z Gildarts'em.

~Retrospekcja~

-Gildarts możemy pogadać?- pytam rudowłosego.
-Jasne młody- uśmiecha się do mnie i klepie miejsce obok siebie.- To o czym chcesz gadać?
-Bo wiesz... Ja się chyba.... zakochałem- mówię nieśmiało.
-Ooooo! To, która to?! Mira? Cana? Levy? A może Erza?- wymienia szybko imiona.
-Nie, Kuro- odpowiadam.
Rudzielec krztusi się piwem.
-Co?! Nie no! Żartujesz, prawda?! Człowieku ona chciała cię zabić! Gorzej trafić nie mogłeś!- śmieje się głośno.
-No wiesz! Zamiast się ze mnie nabijać byś mi pomógł!
-No nie obrażaj się! Powiem ci szczerze. Kuro jest bardzo zamknięta w sobie. Mimo, że się uśmiecha to nie do końca jest szczęśliwa. Tylko taką udaje. Może się mylę, ale nie wiem czy on kiedyś nauczy się okazywać jakieś szczere uczucia. Możesz spróbować,chociaż wątpię żeby ona żywiła takie same uczucia do ciebie, młody- jego mina pokazuje, że jest śmiertelnie poważny.
-Nie wiesz tego. Ale powiem Ci, że jeden raz naprawdę się uśmiechnęła. I za ten uśmiech jestem wstanie oddać życie- mówię i odchodzę od Gildarts'a.

~Koniec retrospekcji~

Patrzę na jej twarz. Jest sparaliżowana.
-Kuro ja... Nie mogłem tak dłużej... Naprawdę nie udaję...- jąkam się.
-Natsu musiałeś się pomylić. Ja... Nie zasługuję... To nie możliwe- wszystkiemu zaprzecza.
-To prawda. Pamiętasz jak się uśmiechnęłaś? Jak byłaś pijana? To był twój pierwszy szczery uśmiech w gildii. I za ten uśmiech cię pokochałem. Nic nie mogę poradzić. Naprawdę Kuro. Ja... Kocham Cię- czuję jak ciężar spada mi z serca. W końcu to powiedziałem.
-Ty... Nie wiesz co mówisz Natsu. Ty kochasz Lucy. Na 100%!
-Mówiłem ci, że ciebie też kocham. Nigdy wcześniej tak się nie czułem.
Dziewczyna szybko podnosi się z ławki.
-Natsu! Nie rozumiesz?! TY NIE MOŻESZ MNIE KOCHAĆ! Nikt nie może!- krzyczy i ucieka.
-Kuro!- wołam i biegnę za nią.
Wybiegam z tego gąszczu, ale nigdzie jej nie widzę. Wbiegam do domu.
-Czy jest tutaj Kuro?- pytam zdyszany.
-Nie. Przecież była z tobą- odpowiada Raven.
-Właśnie BYŁA. Ale uciekła- mówię.
-Jak to uciekła?- nie wiem co odpowiedzieć Lucy.
-Normalnie.
-Coś ty jej powiedział?!- chłopak przyciska mnie do ściany.
Szepczę mu na ucho mój sekret.
-Cholera! Zdenerwowałeś ją! A gdy ona się denerwuje to albo jest bezbronna, albo może wysadzić najbliższą okolicę!- wrzeszczy na mnie.
-Nic o tym nie wiedziałem!- próbuję się usprawiedliwić.
-Jasne, że nie wiedziałeś! Nikomu o tym nie mówi! Tylko ja o tym wiem! Teraz trzeba ją znaleźć póki nie będzie za późno! Idziemy!
Razem biegniemy przez las. Kierujemy się do gildii. Zdyszani wbiegamy i krzyczymy:
-Jest Kuro?!
-Nie- odpowiada Mira- Nie było jej tutaj od wczoraj. Coś się stało?
-Ten pół mózg  musiał się komuś wygadać!- pokazuje na mnie- I to co powiedział zdenerwowało Kuro. A to się równa z tym, że albo ona zginie, albo my!
-Co?!- krzyczy cała gildia.
-Nie teraz! Później wyjaśnimy! Lucy ty zostań w gildii! Natsu musimy ją znaleźć!- Raven wydaje rozkazy.
-Idę z wami!- mówi Gray i dołącza do nas.
-Jak chcesz- szarookiemu jest to obojętne.
Biegniemy znowu do lasu.

~Punkt widzenia Kuro~

To nie możliwe! Najpierw Gray teraz on! Czy nikt tego nie rozumie?! Uciekam jak najdalej w las. Muszę być sama. Chcę być sama.
-Wcale nie- znowu ten głos.
-Kim ty do cholery jesteś?!
-Nie poznajesz mnie?- przede mną pojawia się kobieta z białymi skrzydłami ubrana w zbroję.- To ja "Księżniczko".
-Adrianna- zatrzymuję się i mówię cicho.
-O czyli jednak mnie pamiętasz. Wiesz... Ostatnio nie skończyłyśmy się bawić- na jej twarz wpełza uśmiech mordercy.- Nie martw się! Zaraz to nadrobimy. Zabójca Demonów: Miecz Sprawiedliwości!- w jej dłoni pojawia się miecz. Czuję ból w nodze. Krew sączy się z mojego uda. Patrzę na nią. W moich oczach błyska czerń.  Anielice oplatają czarne macki. Ona jednak z łatwością odzyskuje wolność.
-Tylko na tyle cię stać?- pyta z rozbawienie w głosie. Kolejny cios. Tym razem w rękę. Tracę z dużo krwi. Upadam na ziemię.
-Magia Kolców: Kolczasta Maczuga!- próbuję w nią trafić, ale moja magia znika.
-I co "Księżniczko"? Czyżby skończyła ci się magia?- przecina policzek. Coraz więcej czerwieni. Teraz blond-włosa atakuje mnie od tyłu. Tył mojej koszulki jest teraz przecięty i zaplamiony krwią. Krzyczę z bólu. Kolejny raz. Ona tylko się śmieje.
-Jakieś ostatnie słowa "Księżniczko"?
-Pieprz... się...- mówię ledwo.
-Tylko tyle? No cóż. Jak chcesz. W takim razie... Pożegnaj się z życiem!
Na polane wbiegają Natsu, Gray i Raven.
-A to kto? Czyżby pomoc?- w głosie Adrianny słychać drwinę.- Już nic nie zrobicie! Żegnaj Córko Słońca i Księżyca!
-Kuro!- krzyczą chłopacy.
Widzę jak miecz błyszczy w słońcu. Moje oczy rozszerzają się. Światem zawładnęła czerwień. Znowu toną w morzu krwi...


I jest następny rozdział! A co za tym idzie też i informacja. A więc... Zbliżamy się do końca sagi. Nabieram przeczucia, że historia Kuro zamienia się w "Modę na Sukces"!!! To bardzo źle, prawda Kuro?
Kuro: *nie ma jej*
Kuro? Aaaa... Zapomniałam. Shina- chan teraz to już na 1000000% mnie zabijesz! *Bierze walizki i bilety, ubiera kapelusz* Więc jak to moja przyjaciółka mawia "See you later aligejter"!!!

poniedziałek, 8 lipca 2013

Rozdział 11 "Kuro! Jezus nie ma ryja! Jezus ma twarz!"

Jego ręce zjeżdżają coraz niżej. Czuję bijące od niego zimno. Czy ja tego chcę? Po chwili jego usta całują moją szyję. Czy ja go... kocham? Wplątuję dłonie w jego włosy. Nagle przed oczami widzę pokój pełen krwi i postać zmierzającą w moją stronę. Gwałtownie odpycham od siebie maga lodu. Patrzy na mnie zdziwiony.
-Ja... Nie mogę...- jąkam się i wybiegam z jego mieszkania.
Czemu to zobaczyłam? Co to w ogóle było? Czy ja naprawdę całowałam się z ...Gray'em?! Czemu ja na to pozwoliłam?! Przecież ja go nie koch... Dlaczego to nie może przejść przez moje gardło?
-Okłamujesz samą siebie- słyszę szept tuż przy moim uchu.
-Co?- rozglądam się. Nikogo nie ma.
-Ty go kochasz- znowu ten głos.
-Nie prawda!- krzyczę.
-On ciebie też kocha. Nie zmienisz tego- cały czas mówi.
-Zamknij się!!!- wrzeszczę. Ze zmęczenia upadam na podłogę. Po moich policzkach spływają łzy. Czerone krople zabarwiają ulice.
-Kuro?- ten głos- Daijobu desu ka?
-Wszystko dobrze Happy- odpowiadam.
-Happy gdzieś ty polazł?! Ja ci... Co się stało, Kuro?- teraz jeszcze Natsu.
Ledwo wstaję na nogi. Nie podnoszę jednak twarzy.
-Nic. Ja już pój...- chcę iść, ale czuję jak tracę grunt pod nogami.
-Kuro!- słyszę i zaraz ogarnia mnie ciemność.

~Punkt widzenia Natsu~

-Kuro!- krzyczę i łapię dziewczynę w ostatniej chwili. Patrzę na jej twarz. Ciągną się po niej dwie, czerwone smugi. Co jej się stało?
-I co my zrobimy, Natsu?- Happy ma łzy w oczach.
-Zabierzemy do nas. Jak się obudzi to powie nam co się stało. Nie martw się- odpowiadam i zaczynam powoli iść do domu. Po chwili widzę blondynkę o brązowych oczach.
-Cześć Lucy- mówię.
-O! Hejka Nat... Co jej się stało?
-Nie wiem. Chodźmy do mnie. Tam zaczekamy, aż się obudzi.
Dochodzimy do domu. Kopnięciem otwieram drzwi.
-Jezu, Natsu! Czy ty wiesz co to znaczy "porządek"?!
-Ale o co ci chodzi, Lucy?
-O to, że tutaj jest syf!!!- blondynka robi się cała czerwona na twarzy.
-Aaaa... Tutaj tak zawsze jest!- zamiast mnie odpowiada Happy.
Podchodzę do kanapy, zrzucam wszystko co się na niej znajduje i kładę czarnowłosą.
-Ni nic... Chcesz herbaty, Lucy?- pytam.

~Sen Kuro~

Siedzę pod ścianą. Cały pokój jest we krwi. Każdy centymetr kwadratowy jest w czerwonym płynie. Słyszę kroki i głos:

 "Już Księżniczka żyć nie będzie chciała,
  Umrzeć przyjdzie jej w cierpieniach.
  Samotna po wsze czasy będzie.
  Łzy po jej twarzy spływają,
  Szczęście mi to sprawia.
  Księżniczko, 
  Nikt miłości nie okaże Tobie! 
  Inaczej umrze w sposób bolesny,
  A ja będę płakał z radości!
  Zginiesz Księżniczko!
  Żyć nie będziesz chciała!
  To moja klątwa na Ciebie została rzucona!
  Jam jest sprawcą nieszczęścia twego!
  A me imię brzmi...."

Nie słyszę jak mówi swoje imię.
-Kim jesteś?!- krzyczę. Ale on powtarza tylko cały czas te słowa.
Coraz więcej krwi. Czuję jak sztylet przebija mój brzuch. Coraz więcej krwi. Mam wrażenie, że tonę. Tonę w morzu krwi...

~Koniec snu~

~Punkt widzenia Kuro~

Budzę się z krzykiem.
-Kuro! Uspokój się! To tylko sen- czuję jak jakieś ramiona oplatują mnie. Od razu mi cieplej.- To tylko sen.
-Natsu...- po chwili uspokajam się- Arigato.
-Nie ma za co- chłopak cały czas się uśmiecha- Od tego są przyjaciele.
Odpowiadam mu nikłym uśmiechem.
-Powiedz co się stało? Wiesz... Zanim cię zobaczyłem- pyta Happy. Ja momentalnie spalam buraka.
-Powiem... Ale tylko Lucy- mówię.
-Co?! Czemu?!
-Bo tak chcę! Jakieś wąty?!- jestem rozdrażniona.
-Nie sir!- odpowiadają.
-Zostawcie nas na chwilę same. Proszę- już trochę uspokojona zwracam się znów do nich.
-Aye sir!- salutują i wychodzą mówiąc coś o okresie i wahaniach nastroju ...
-Słyszałam to!- krzyczę.
-To co się stało?- pyta nie pewnie blondyna.
-A więc...- i opowiadam jej całą historię łącznie ze snem.
Dziewczyna siedzi nie ruchomo. Po chwili jednak przytula mnie mówiąc:
-Współczuje ci.
Siedzimy tak przytulone dobre 5 minut. Chwilę przerywa jednak Happy.
-Już jesteśmy! Kuro, przyniosłem ci rybkę!- podlatuje do mnie i wręcz mi rybkę.
-Dzięki Happy- odpowiadam lekko rozbawiona.
-A widzisz Natsu? Miałem rację, że rybka jest dobra na wszystko!- ten kot powala mnie na kolana.
-Ja już pójdę do domu- mówię i zbieram się do wyjście.
-Odprowadzimy cię- proponuje Natsu.
-Jak chcecie- odpowiadam obojętnie i idę w stronę lasu.
Oczywiście zaraz obok mnie pojawia się cała trójka. Po 15 minutach jesteśmy pod moimi dzrzwiami.
-Wiecie... Jeśli chcecie możecie zostać na noc. Jest dużo miejsca i jedzenia.. - nie mogę dokończyć, bo od razu różowowłosy i niebieski futrzak wrzeszczą:
-JEDZENIE!!!- i wbiegają do kuchni.
-Z chęcią zostanę- uśmiecha się dziewczyna.
Wchodzimy powoli do środka. Czegoś mi tu brakuje...
-Raven!!!!- krzyczę.
-Łazienka!!!!- słyszę.
-Jedzcie co tylko chcecie- mówię i kieruję swoje kroki do łazienki.
Uchylam lekko drzwi.
-Raven co się stało?- pytam, gdy widzę jego twarz zalaną łzami.
-Oskar ze mną zerwał- odpowiada i z jego oczu wylewają się nowe potoki łez.
Przytulam go i głaszczę po włosach.
-No już... Ciiiii... Będzie dobrze- próbuję go jakoś pocieszyć.
-A wiesz co powiedział? " Było miło, ale się skończyło. Nie mogę być z tobą dłużej"!
-Ale dupek! Niech ja go dorwę to mu nogi z dupy powyrywam. Tak go urządzę, że go nawet matka nie pozna!
-Nie Kuro.
-Dlaczego?- nie wiem o co mu chodzi.
-Bo... Ja go kocham!- zalewa się nowymi łzami.
Ja pitole! Nigdy go nie zrozumiem.
-To chociaż się ogarnij. Mamy gości na dole- mówię, a on w trzy sekundy znowu wygląda jak młody bóg.
-To nie każmy im czekać- odpowiada i ciągnie mnie na dół.
-Ja jestem zmęczona... Idę spać- wyrywam mu swoją rękę i w pośpiechu prawie biegnę do pokoju, kładę się na łóżko i od razu zasypiam.

~Następnego dnia~

-Kuro, pora wstawać- ktoś lekko mną trzęsie.
-Jeszcze 10 minut- mruczę.
-O nie! Tak dobrze nie ma!- nagle czuję jak ktoś oblewa mnie lodowatą wodą.
-Cholera! Kto tak bardzo nie chce żyć, że mnie oblał?!- wrzeszczę.
-Wiesz ile razy powiedziałaś mi, że mnie zabijesz? A jeszcze tego nie zrobiłaś! Ty kłamczucho!- Raven śmieje się w głos.
-Pierdol się- mamroczę.
Podchodzę do szafy i biorę pierwsze lepsze ubrania. Szybko się przebieram... W łazience oczywiście! Czeszę i robię inne błahostki. Leniwie schodzę do kuchni.
-Mmmmm..... Co to?- pytam czując cudowne zapachy.
-Sama zgadnij- odpowiada mój najlepszy przyjaciel i zasłania mi oczy.
-To tak... Czuję... Wanilię.... Jagody... Mleko... Zboża... Raven, kotku czyżbyście zrobili amerykańskie naleśniki?- mówię zadziornie. Zaraz odzyskuję zdolność widzenia.
-Dobra jesteś!- blondynka jest pod ogromnym wrażeniem.
-Jak już być najlepszym w kuchni to pełną gębą!- mój banan na twarzy powala na kolana.
Jemy posiłek. Co dziwne jest cicho!
-Natsu?- pytam, gdy zauważam, że chłopak nie ruszył swojego jedzenia.
-Hmm?- jest jakoś dziwnie zamyślony.
-Dlaczego nie jesz?
-Nie jestem głodny.
-Jezus, MaRyja!- wrzeszczę.
-Kuro! Jezus nie ma ryja! Jezus ma twarz! (dop. od aut. Nie mogłam się powstrzymać! :) )- przerywa mi Raven.
Nie zwracam na niego uwagi. Podbiegam do różowowłosego i przykładam mu dłoń do czoła.
-Czy ty jesteś chory?- pytam zdziwiona.
-Nie, a dlaczego pytasz?
-TY NIE JESTEŚ GŁODNY- mówię.
-Po prostu się martwię... Możemy pogadać w cztery oczy, Kuro?
-Jasne. Chodź do ogrodu- odpowiadam z uśmiechem.
Idziemy krótką chwilę. Prowadzę go w najbardziej oddalone miejsce na posesji.  Siadamy na staromodnej, drewniano- metalowej ławce.
-Więc... O czym chciałeś ze mną porozmawiać?- uśmiech nie schodzi z mojej twarzy.
-Wiesz... Chodzi o to, że chyba się zakochałem- mówi lekko zarumieniony.
-I w czym problem?- nie za bardzo to rozumiem.
-Bo.. Wiesz... Ja...Ona...
-No wykrztuś to z siebie!- śmieję się serdecznie.
-Bo w sumie... To takie dziwne, bo... Jak gdyby moje uczucia są podzielone.
-W jakim sensie?
-No bo wiesz... Jak zobaczyłem Lucy w tamtym mieście to moje serce jakby przyśpieszyło. Ale nie pierwszy raz tak się stało- jest trochę zmieszany.- W gildii też tak było. I ja nie wiem, które uczucie jest mocniejsze...
-To może opisz mi jak to się stało za pierwszym razem- mówię niepewnie.
-To... To nie było tak od razu. Już ją wcześniej znałem, ale dopiero po latach jak się zjawiła i zobaczyłem jej szczery uśmiech moje serce... Jakby chciało latać i śpiewać o tym jak jest szczęśliwe. A Lucy zobaczyłem w mieście, w tumie tych dziewczyn wzdychających do fałszywego Salamandra. I też się uśmiechnęła... Znowu to samo- na twarzy Smoczka zagościł mały uśmiech.
-Nie wiem... A obydwie to blondynki? Są do siebie podobne?- dopytuję się.
-Nie! One są zupełnie inne. Jak ogień i woda. Lucy to blondynka o brązowych oczach, a ta druga czarnowłosa o zielonych oczach- odpowiada niepewnie. Coś zaczyna mi lekko świtać.
-Czyli ta druga to..- nie kończę, bo on mi przerywa.
-Ty Kuro- dokańcza patrząc mi głęboko w oczy.

Gloria! Chwała niebiosom! Kara się skończyła!
Kuro: Nie krzycz błagam! Łeb mi pęka.
Co mnie to? A właśnie... Kuro Słońce! *wyciąga notes i kapelusz dziennikarza* Zdaj mi jakieś relację z tego wybuchowego trójkącika!
Kuro: Pierdol się!
Niestety nie mam z kim. Nie to co ty... *banan na gębie*
Kuro: *zarumieniona wychodzi z pokoju*
No nic... Postaram się wam wynagrodzić te dni rozłąki^^ Wiem, że ten "trójkącik" jest tandetny i przereklamowany, ale cóż... Po prostu za bardzo kocham tego Smoczka i Ekshibicjonistę! Jedna z moich licznych słabości... To do następnej notki^^ A i z góry przepraszam, ale ortografia, interpunkcja i te inne gówna nie są moją mocną stroną...

środa, 3 lipca 2013

Złe nowiny niosę

Witam serdecznie wszystkich odwiedzających tego oto bloga. Mam zaszczyt pisać tutaj za naszą kochaną Anię, (czy tam Viviannę - jak wy tam chcecie). Otóż, przejdźmy do sedna sprawy, a raczej problemu. Nasza pisarka, dostała szlaban do dowołania . Pewnie dobrze wiecie, że świat w którym żyjemy jest przesączony złem i nienawiścią , po prostu nie ma w nim miejsca na zwykłą, ludzką sprawiedliwość. Niestety, nic na to nie poradzimy. 
Ania kazała mi przekazać, iż  z powodu braku swobód ( czyt. braku internetu) , nie może wstawić kolejnego rozdziału. Więc nie martwcie się, Narody Wybrane, Ania jako tako żyje , wena ciągle ja nawiedza, a ręce ciągną do klawiatury. Tylko po prostu mieszkańcy jej rodzimego domu nie zezwalają na korzystanie z dóbr xxi wieku. * Źli ludzie, oj źli*
Ależ ta Ania dobra. Teraz to sobie dopiero uświadomiłam. Martwi się o Was , byście się nie martwili. Jeszcze się z takim czymś nie spotkałam. A więc doceńmy dobre serce Anci i przetrwajmy ten okres w niepewności, co stanie się w następnym rozdziale. Jakoś to zdzierżymy.
A jak już jestem przy klawiaturce , to skorzystam z okazji. Serdecznie zapraszam do mojej chatki z piernika. Drzwi są tam zawsze otwarte i zawsze ktoś jest w środku. Jak wejdziecie , nie będziecie chcieli wyjść :)  

Prześlijmy Ani telepatycznie uśmiechy ... Pewnie poczuła. A jak . ANIAAAA - OJCIEC PATRZY. 

Ania będzie ze mnie dumna :D

Serdecznie pozdrawiam , zapraszam do mnie , a rozdział zjawi się niebawem .

Udanych wakacji 

Kazumi Shinoko - best friend Anusi-Ojca-Vivianny xD