niedziela, 2 czerwca 2013

Rozdział 7 "Pierwsza misja i te cholerne przewidzenia"

Impreza trwała do białego rana. Zaczynam lubić tych ludzi! Zastanawiam się gdzie podział się Raven... Jest moim pierwszym przyjacielem i szczerze boje się o niego. Idę na piętro poszukać misji. Pierwsze co rzuca mi się w oczy to ta misja:
"Poszukiwany mag kasy "S", który zaprzestanie wojnie pomiędzy dwoma świątyniami.
Znajdują się one na obrzeżach stolicy Fiore.
Wynagrodzenie: 3 000 000
Zleceniodawca: Kapłan Świątyni"

Co?! Aż tyle?! Nie no biorę! Szybko schodzę na dół.
-Miruś biorę to zadanie- mówię i pokazuję kartkę.
-Jasne. Powodzenia- odpowiada z uśmiechem.
Od razu kieruje się na stację. Na szczęście zdążam na pociąg. Droga powinna zająć mi ok. 4 godz. Zasypiam.

~Sen + Retrospekcja~
- Co mamy z nią zrobić Panie?- słyszy głos jakieś kobiety.
-Bardziej obchodzi mnie jej brat. Z nią możecie robić co chcecie. Tylko jej jeszcze nie zabijcie.- odpowiada głęboki baryton.
Słyszy skrzypienie otwierających się drzwi. Patrzy w ich stronę. Stoi w nich kobieta o długich, blond włosach, czarnych oczach i skrzydłach. Anielica. 
-No to się pobawimy "Księżniczko"- uśmiecha się ironicznie- Zabójca Demonów: Miecz sprawiedliwości.
Czuje ogromny ból w prawej nodze. Sączy się z niej krew. Brudzi jej białą sukienkę. Po jej policzkach spływają dwie, czerwone łzy. 
-To dopiero początek- kobieta unosi wyskok miecz by zadać kolejny cios. Wtedy otacza ją ciemność. Znów spada w otchłań.
~Koniec~
Budzę się na mojej stacji. Szybko wychodzę z pociągu i idę w kierunku zleceniodawcy. Gdy dochodzę do celu widzę dwie ledwie stojące świątynie. Masakra! Zaraz, zaraz. O cholera! Nie napisali, że to Świątynia Słońca i Świątynia Księżyca!!! Co ja mam zrobić?! No trudno. Wybrałam. Nie ma już odwrotu. Z jednej z ruin wychodzi gościu w białej todze. 
-Kim jesteś dziecko?- pyta. Dziecko? Dziecko?! Na serio?!
-Po pierwsze: Nie dziecko. A po drugie: Jestem magiem z Fairy Tail- pokazuję mu znak- Mam pomóc. Więc o co chodzi?
-No nareszcie! Chodź za mną.
Prowadzi mnie w głąb lasu. Kur**, a jeśli to jakiś niewyżyty, pedofil?! Zatrzymujemy się na jakieś polance.
-No, więc. Od dawna źle się dogadywaliśmy. Lecz nigdy nie było, aż tak źle. Nasze wyznania bardzo się różnią. 
-I co ja mam z tym zrobić?
-Pomóż znaleźć rozwiązanie- mówi.
-No dobra- mówię. 
-Dzięki ci! Jeśli chcesz możesz się rozejrzeć.
Wracamy przed świątynie.
-Ja muszę iść. Przepraszam- Kapłan idzie do Świątyni Słońca.
I co ja mam niby zrobić, co?! Ja pierdziele! 
-One-chan!- słyszę wołania- One-chan, gdzie jesteś?
Niemożliwe. Ten głos. To on. Biegnę w jego kierunku. 
-One-chan! Chodź! Tata nas woła!- jestem coraz bliżej.
Widzę go. Mały czarnowłosy chłopiec o czarnych oczach. Mój braciszek.
-Chodź One-chan- mówi.
Podchodzę do niego.
-Nii-san...- chcę go przytulić, ale on rozpływa się w powietrzu.
-Nii-san! Nii-san!- on nie mógł zniknąć! 
Klęczę w miejscu, gdzie stał. To były tylko przewidzenia. Ale jego ciepły uśmiech, te oczy. Jedna łza spływa mi po policzku. Na mojej dłoni zostaje czerwona kropla. Tak bardzo za nim tęsknie.
-Wiesz, że cię kochamy, prawda córeczko?- ten głos. Patrze w stronę jego źródła. To ona. Stoi przytulona do niego. Uśmiechają się.
-Oka-san, Oto-san...- moi rodzice. Tak bardzo się kochają.
-Tyle ile jest gwiazd na niebie, tyle ile promieni ma słońce tak mocno kochamy ciebie- mówią razem. Kolejna łza. Podbiega do nich mój brat. Uśmiechają się promiennie i patrzą na mnie. Kolejne łzy. Podbiegam do nich, chcę ich przytulić, pokazać jak tęsknię. Tak samo ja wcześniej rozpływają się. Już wiem jak rozwiązać sprawę.
-Uwaga!!!!!!!-krzyczę- Wszyscy z obydwóch świątyń wychodzą przed nie bez broni, natychmiast!!!!
Powoli, ale jednak wychodzą.
-O co chodzi?- pytają.
-Czemu macie dwie świątynie zamiast jednie?
-Czy to nie oczywiste?- mówi ktoś od Księżyca.
-Oświeć mnie bo nie kumam- odpowiadam zła.
-Dwie przeciwne siły nienawidzą się. Proste.
-Właśnie nie! Nie proste! Słońce i Księżyc się kochali! Mieli dzieci, które kochali tak samo! A wy to wszystko niszczycie! Nie o to w tym wszystkim chodzi! Jeśli w nich wierzycie i ich czcicie powinniście robić tak jak oni! 
-A skąd ty to wiesz?- pyta zgryźliwie staruszka.
-Jesteście, aż tak tępi czy tylko udajecie? Zbudujcie jedną świątynie! Mogę wam pomóc.
-Co ty na to Cronos?- pyta Kapłan ubrany na czarno.
-Myślę, że to dobry pomysł. Przecież była przepowiednia. My ją ominęliśmy. Zbrukaliśmy ich dobre imię. Musimy to teraz naprawić- podchodzą do siebie i ściskają swoje dłonie.
-No i tak ma być- mówię z wytrzeszczem na gębie- Pomóc wam?
-Nie musimy zrobić to sami. To będzie nasza pokuta. Dziękujemy- mówią razem.
-Nie to ja wam dziękuję.
-A i to twoja zapłata- podaje mi woreczek klejnotów.
-Będzie wam bardziej potrzebne- oddaje mu pieniądze.
-Przyjmij chociaż połowę- nalega.
-Na to mogę ewentualnie pójść- mówię i wkładam woreczek do kieszeni.
-Jeszcze raz dziękujemy.
-Już mówiłam, że to wy bardziej mi pomogliście niż ja wam- uśmiecham się i macham im na do widzenia.
Idę przed siebie, na pociąg.
-Tyle ile jest gwiazd na niebie, tyle ile promieni ma słońce tak mocno kochamy ciebie- słyszę.
Uśmiecham się lekko.
-Zawsze i wszędzie- szepczę.
Znowu jadę pociągiem. Już nie chcę mi się spać. Po całej drodze idę prosto do gildii. Z kopa otwieram drzwi.
-Wróciłam!!!!
-Tak szybko?- pyta Mira.
-Było łatwo- mówię- Dasz pucharek lodów czekoladowych Miruś?
-Jasne- uśmiecha się.
Ogarniam wzrokiem całą gildię. Burdel jak zawsze. Jednak uśmiech nie schodzi mi z twarzy. Kocham ich. Są moją nową rodziną.
-I co tam słychać?- Raven!
-Gdzieś ty był, co?!
-Nie wkurzaj się tak. Ważne sprawy "Tap Sekret"- odpowiada z uśmiechem.
-Ok.
Chłopak idzie w kierunku Natsu i Graya. Od razu wszystkie dziewczyny podchodzą do mnie.
-Jesteście razem?- pytają na raz. 
-Nie.
-A ma dziewczynę?
-Nie- ich twarze wyrażają ulgę. Szkoda, że muszę to popsuć- Ale z tego co wiem to ma chłopaka w Blue Pegasus.
Ich miny mnie rozbawiają.
-Żartujesz, prawda?- ach ta nikła nadzieja.
-Niestety nie. Raven jest gejem. I nic tego nie zmieni- po co je okłamywać. Jak już mówić to prawdę prosto z mostu.
Chyba popsułam im humory. No, cóż. Mówi się trudno. Biorę lody i zaczynam je jeść.


Rozdział mi się nie podoba.
Kuro: Nie jesteś jedyna.
Nudny jak flaki z olejem.Ale cóż. Mówi się trudno. Buziaczki^^

3 komentarze:

  1. Jebud ( uderzam cię w tą pustą łepetyne)
    Jaki nudny!!?? Weź się ogarnij Laska. A Kuro nie denerwuj mnie bo dostaniesz po kościach.
    Strasznie mi się podoba, cała ta akcja ze świątynią i jej rodzicami. Cud miód.
    A najlepsze zakończenie. Nie no spadłam z krzesła.
    Reven jest gejem O.O O.O O.O
    nie no pojechałaś.
    Masy weny i pozdrowionka
    ^.^

    OdpowiedzUsuń
  2. Ty żartujesz,prawda?! Żartujesz?!
    Ryu: Chyba nie...
    Raven,Iieeee T-T Jak to jesteś GEJEM?!
    Kikuś: A,i Kuro~chan nie musisz się martwić,Neko~chan mnie ożywiła ^-^
    Aye..T^T Weny życzę i... pozdrawiam *chlip*.... T-T

    Neko~chan,Ryu i Kikuś~

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy nudny ? Właśnie nie! To chyab najciekwaszy rozdział. Nareszczie COŚ się stało!!! Choć i tak Cie opieprzam iż za krótki. Za szybko urwałaś to... wszytsko. Dwa zdania i koniec ! Tak być nie może. Weź następnym razem rozwiń akcję, wprowadzając jakieś piękne ,składne zdania, zawierające kilka orzeczeń! Ania , prose o.o Chodzi o to, że ... zademonstruję tobie w czym rzecz. Napiszę tobie krótkie opowiadanko, w którym widzę podobny problem jak u ciebie.
    " Idzie sobie Jasiu. Mama poprosiła go by kupił bułki w pobliskim sklepie. Idzie, idzie , wchodzi do sklepu. Rozgląda sie szukając upragnionego produktu. Gdy wyszedł, zauważył ,że słońce lekko zaszło, lecz nie zważając na to, szedł dalej, w kierunku domu. Po drodze zauważył pewnego chłopca, który bił jego kolegę. Jasiu podszedł do tego chłopca, rombnął mu trzy po trzy, pomógł wstać koledze... I poszedł odłożyć bułki. "- Autor... ME :D

    Rozumiesz? Fabuła może i ciekawa - Jasiu pobił gostka, pomógł koledze i do tego kupił bułki O.O - Ale za krótrko napisane.
    Posłuchaj mnie .
    Buziaczki , Twoja Anusia :)

    OdpowiedzUsuń