-Ludzie... Wyglądacie jakby zza rogu miała wam wyskoczyć Shakira- duszę śmiech. W ich oczach widzę zdanie "Ona zwariowała!"
-A ty się tym nie przejmujesz Kuro-sama?- Jura chyba jako jedyny z ciekawością przypatruje mi się.- Nie boisz się Najpotężniejszego Demona Czarnego Maga?
Zatrzymuję się i patrzę chwilę przed siebie.
-Każdy ma swój słaby punkt. Sztuką jest go odnaleźć- uśmiecham się delikatnie.
~Retrospekcja~
-Szybciej! Mocniej!- wysoka kobieta z rokami stoi naprzeciwko dziewczynki.
Dziecko uderza w nią różną magią. Pomarańczowowłosa odpiera jej atak z łatwością.
-To już robi się nudne- kobieta uderza dziewczynkę w nogi, przez co beżowowłosa upada.- Musisz osłaniać całe swoje ciało, obserwować przeciwnika, atakować. I gdy nadejdzie moment... Wygrać pojedynek.- pomaga dziecku wstać.
-Ty jesteś nie do pokonania, Kirke-sensei- sapie głośno.
-Wcale nie- nachyla się.- Pamiętaj o jednym Kuro. Każdy ma swój słaby punkt. Sztuką jest go odnaleźć.
~Koniec retrospekcji~
Oni idą dalej.
-A wy gdzie?- patrzę zdziwiona.- Jesteśmy na miejscu.
-Jesteś pewna?- Erza wzrokiem okrąża dużą polanę.- Tutaj nikogo nie ma.
Wzdycham głośno.
-Koniec zabawy. Możesz już wyjść Kirke- mówię przed siebie. Nagle rozlegają się głośne oklaski.
-Brawo, brawo, brawo- za ściany drzew wychodzi wysoka kobieta o pomarańczowych włosach i tego samego koloru oczach. Ma rogi, a niektóre części jej cała pokrywa twarda łuska. Jej wzrok wyraża kpinę. Tak samo ton.- Nauka nie poszła w las, moja droga.
-Podstawy jak to mówiłaś- uśmiecham się krzywo.
-Zabrałaś wsparcie?- prycha i patrzy na Drużynę Światła.
-Ciebie to nie powinno obchodzić, niewolnico- ściągam skórzaną kurtkę, która lekko ogranicza moje ruchy i rzucam ją w bok.
-Niewolnico? Ja?
-Sprzedałaś się. Przeczysz sama sobie- mrużę oczy.- Służyć komuś to jakby sprzedać swoją duszę.
-Jeszcze to pamiętasz?- w jej oczach widać na chwilę zdziwienie.- Małemu dziecku można powiedzieć wszystko. Nawet, że Ziemia jest płaska. Dziecko i tak uwierzy.
-To się nazywa zaufanie- patrzę jej w oczy.- Wyzywam cię, Kirke.
-Wspaniale!- klaszcze w dłonie.- Ale... Tylko ty.
-Co?! Ale...- Mizu wyrywa się.
-Gomene Mizu. Innym razem- nie patrzę na nią.
-H-hai Kuro-sensei...
-Zaczynajmy- mówię i otacza nas ogromna, przeźroczysta bańka.
Wszyscy rzucają się i zaczynają walić w jej ściany.
-Jest dobrze! Uspokójcie się!- krzyczę na nich. Oni zdziwieni stoją tylko i obserwują.
-Wiesz tylko jedno Kuro... Ta walka jest na śmierć i życie- uśmiecha się szeroko.
-Znam zasady. Aut vivunt in gehennam ignis obruent in sanguine suo...
~Punkt widzenia osoby trzeciej~
Dłonie demonicy płoną pomarańczowym ogniem.
-W sumie... Zabijając cię wyświadczę ci przysługę. Spotkasz swoją rodzinkę- wybucha śmiechem.
-Ta... Do zobaczenia w piekle suko- dziewczynę na chwilę otacza światło i pojawia się ubrana w srebrną zbroję w stylu rzymian. W dłoni trzyma ogromną maczetę. Naciera na kobietę. Zamachuje się maczetą. Jednak demonica z łatwością wytrąca jej dłoń z ręki i uderza płonącą pięścią. Dziewczyna uderza plecami o barierę. Pomarańczowowłosa podbiega do niej, zaciskuje rękę na szyi i uderza kilka razy o drzewo. Dziewczyna upada na ziemię i kaszle krwią.
-Prosze, prosze... Czyli jednak nie taka mocna- kobieta prycha i znów zaciska płonącą dłoń na gardle dziewczyny.- A teraz powiedz "Kirke-sensei... Dziękuję ci za te lekcje życia i... Błagam cię. Ocal mnie od tego nędznego życia". Mów!
Dziewczyna wybucha chropowatym śmiechem. Jej dłoń otacza niebieska poświata. Wskazującym palcem dotyka czarnego kamienia na środku czoła demona.
-Aaa!- kobieta puszcza ją i łapie się za czoło.- Ty szmato!
Beżowowłosa wstaje chwiejnie i mówi głośno:
-You either the divine child raises his hand,
Ashes to ashes dust to dust.
Blood for blood,
Soul for the soul,
Battle demons.
Life and death
You account for death.
Pomarańczowooka pada na kolana. W jej oczach widać łzy.
-Każdy ma swój słaby punkt. Sztuką jest go odnaleźć- dziewczyna zmęczona podchodzi do konającej kobiety.
-P-pamiętasz...
-Nauka nie poszła w las, Kirke-sensei- uśmiecha się lekko.
-D-dziękuję... O-odkupiłaś moją duszę..
-Byłam ci coś winna- chwyta jej dłoń.- To on ci to zrobił prawda?
-O-on jest nie daleko... U-uważaj moja Pani- kobieta umiera z uśmiechem na ustach.
Dziewczyna ściska kurczowo jej dłoń, a po jej policzkach spływają łzy. Bariera znika, a każdy podbiega do niej.
-Kuro...- lodowy mag kładzie jej dłoń na ramieniu.
~Punkt widzenie Kuro~
-Ona tego chciała- mówię przez łzy.- Nie mogła powiedzieć tego słowami, ale... Chciała by jej dusza była zbawiona... To zaklęcie... Ono ją uratowało.
-Cii..- Gray głaszcze mnie po włosach.
Naglę słyszę, że ktoś wchodzi na polanę. Podnoszę wzrok.
-T-to niemożliwe...- przykładam dłoń do ust. Na skraju polany stoi wysoki chłopak o czarnych włosach i oczach. Ma delikatny uśmiecha na twarzy.
-Kuro-chan... W końcu cię znalazłem- wszyscy patrzą nie dowierzając.
Biegnę w jego stronę krzycząc:
-Zeref-nii~!
***
Ludzie! Macie kolejny powód do zabicia mnie! Nie dość, że rozdział do dupy to jeszcze taki oklepany... *płacze w kącie*